Coś mi zdechło.
Autor: Maj , czwartek, 30 grudnia 2010 23:18
To była jedna z tych ogromnych, czarnych czapek-potworów, na których widok pytasz: wtf?!
- Cześć. Co ci zdechło na głowie?
- Twój pies.
Jak na zmarzniętego, mieszkającego z mamusią 25-latka w idiotycznej czapce, riposta była całkiem niezła. Mój pies naprawdę tak wygląda.
**************
A teraz całkiem serio- dzisiaj stało się coś strasznego. Zdechły mi słuchawki. Nie takie zwykłe.. Wiele dla mnie znaczyły. Miały wybitne właściwości wygłuszające otoczenie, dobrą jakość dźwięku i były bardzo wygodne. Przeżyły całe 1,5 roku, przy mnie. Przy Mordercy Słuchawek, który zabijał niegdyś jedną parę słuchawek co trzy miesiące. Kochałam je, zawsze sprawdzałam, czy są gdzieś w pobliżu, czy ich nie zgubiłam.
Bo słuchawki, to dla Dojazdowiczów sprawa zdrowia. Szanuję mój mózg- staram się nie przeginać z piciem na imprezach i nie słuchać pierdolenia głupich ludzi. Dlatego posiadanie dobrych słuchawek pozwala przeżyć codzienną podróż Kolejami Mazowieckimi bez większych uszkodzeń. Oczywiście pod warunkiem, że nie czerpie się przyjemności ze słuchania, co pani Basia ma na obiad, jak bardzo najebał się Adaś i co pierdoli pan Marian. Zdarzają się również solowe koncerty niemowląt ściśniętych w tłumie, których matki nagle zapadają się pod ziemię.
-Gdzie jest matka?! Pani z nim wyjdz...Haaa-haaaa-haaaaaaaa...bondżorno principessa, to mój miłosny desaaant. Podobam się kobietom i w koszuli iii w dresaaach..no niech pani..<vol+>
Och, taaak. Dobrze mieć słuchawki. Moje właśnie zdechły. Będę musiała dokonać wyboru: kupić żyletki, nóż rzeźnicki czy nowy sprzęt.