Kornik

Autor: Maj , piątek, 18 marca 2011 18:47

- Czy Twój kot je papier?
- Yyy nie.
- Bo mój kot ciągle usilnie wpieprza moje matury, notatki, zbiory zadań, książki z biblioteki. Ostatnio przegryzł na wylot wypożyczoną książkę..
- Może Ty masz kornika, a nie kota.

Jeszcze nie jest na studiach, a już trafnie diagnozuje. Może coś w tym jest.

Maturalne urban legends

Autor: Maj , piątek, 11 marca 2011 21:08

Być może nie jest to najlepsze zestawienie języka polskiego z angielskim. Być może nie jesteście maturzystami. Być może zapomnieliście już o tym momencie, w którym zakwitły kasztany, albo macie go jeszcze przed sobą. Osobliwą jest rzeczą, że kiedy stajesz się "maturzystą" nagle poznajesz mnóstwo informacji z dziesiątej ręki, legend i zasłyszanych przesądów. Dziś pomyślałam o wszystkich legendach, które ubarwiają nam przedmajowe drgawki.
Top five:
1. Czerwone majteczki
Standardowy przesąd. Występuje niekiedy w komplecie ze studniówkowymi podwiązkami. Ups... nie założyłam na studniówkę czerwonych majtek, co implikuje brak możliwości założenia na maturę tego magicznego amuletu. Poza tym jestem chyba zbyt leniwa, żeby przez te dwa tygodnie prawie codziennie prać tę jedną parę. Czy nie sądzicie, że wybór czerwonej bielizny jest też dosyć ograniczony? Można wybierać spośród:
a.) wyuzdanych stringów z cekinami
b.) siateczkowych, półprzezroczystych fig
c.) elastycznych bokserek z "tatuażowymi" wzorami.
Kurczę, a ja chciałam tylko ładne, czerwone figi. Nah!
2. Konfrontacja z autorem
Występuje wiele wersji tego mitu, najczęściej z Wisławą Szymborską w roli głównej. Ulubiona ateistyczna poetka wydawców podręczników, miała ponoć rozwiązać zadanie maturalne z polskiego i zinterpretować swój własny wiersz. Oczywiście dostała soczyste zero punktów. Prawda czy fałsz?
3. Odwaga niejedno ma imię
Chyba w pierwszej klasie usłyszałam uroczą anegdotę o maturzyście, który miał napisać na egzaminie z polskiego wypracowanie o odwadze. Gość zostawił wolne wszystkie strony przeznaczone na wypracowanie i dopiero w ostatnich linijkach ostatniej kartki napisał TO JEST WŁAŚNIE ODWAGA.
Wątpię w prawdziwość tego wydarzenia, jednakowoż (och, moje ukochane słowo, brzmi tak mądrze) miło jest czasem poczuć się mniejszym debilem niż inni. Przed testem gimnazjalnym słyszałam wersję o chłopaku, który za pomocą kratek na karcie odpowiedzi rysował kodowy tulipan.
4. Dziewczyna, która nie zdążyła
Spóźniła się sekundę. Tak właśnie podał magazyn PERSPEKTYWY. Bohaterka wszystkich nauczycieli, minister edukacji- pani Hall surowo pogroziła palcem i powiedziała, że nie przewiduje się zmian w tej kwestii. Cytując blog SHAPES- żyjemy w cywilizacji maszyn, gdzie zwykłe, ludzkie "zapomniałem" nie jest usprawiedliwieniem. W tym przypadku nawet "był korek/kot zjadł mi pantofle/matka mnie bije" nie jest dobrą wymówką.
Co nie przeszkadza uczniom Staszica spóźniać się 2 minuty, pisać egzamin na 90% i dostawać się na Politechnikę w pierwszym terminie. Staszic pozdrawia, pani Hall. Skoro już o uczelniach mowa...
5. Znikający absolwenci
Ucząc się w jednym z najlepszych warszawskich liceów, przed maturą zaczyna się dramat. Wystarczy posłuchać odrobinę rozmów na korytarzach. "W zeszłym roku tyle osób chciało tam iść... a dostało się 5 osób", "Z całej szkoły", "Pójdziemy na kasę do supermarketu", "Może i dostało się tylu, ale ilu z nich jest na wieczorowych, hęęę?". Ogólne przesłanie ostatnich miesięcy to: Daruj sobie, bejb, ale i tak się nigdzie nie dostaniesz.
Co z tego, że co roku wysyłamy około 30 ludzi na WUM, 60 na Politechnikę, 20 na SGGW i 50 na UW. Ktoś z premedytacją zjada te liczby. Na korytarzach panuje panika, taka, jakby studiować na wybranym kierunku miało 10 osób z całego rocznika. Reszta oczywiście pójdzie na kasę.

Odnośnie mojej nauki- nadal zapierdalam. Chociaż efekty są średnie. Na koniec, w ramach zakończenia układu odpornościowego, ulubiona piosenka ze Scrubs. Uczę się dość podobnie xD.

Gdy zdrowy człowiek pomyśli, że na dom leci bomba jądrowa

Autor: Maj , czwartek, 10 marca 2011 22:06

W toku nauki czasem trzeba sięgnąć po źródła, które pomogą lepiej zrozumieć budowę różnych narządów. Świetnie sprawdzają się wtedy wszelkiego rodzaju filmiki, spowolnione animacje, pokazy slajdów i kolorowe schematy. Kiedy już mózg lasuje się od czystego tekstu i czarno-białych obrazków, odpalam płytę z atlasu anatomii lub ulubiony przez wszystkich youtube.
Nie ważne jak się na to natknęłam. W zasadzie najlepszy jest opis szczegółowy i tytuł. To prawie jak stwierdzenie, że penis ma kość w środku. Love it. W tym przypadku konieczne jest kliknięcie w uroczy tytuł i obejrzenie tego na youtube, łącznie z komentarzami i opisem. Absolutna perełka dzisiejszego wieczoru.

To uczucie.

Autor: Maj , wtorek, 1 marca 2011 21:05


Czuję, że coś mnie ominęło w życiu. Wybrałam drogę, w której zamiast wpierdalać się z rozmysłem na drzewa, uczę się o tych małych skurwysynach. Smutno, w ten pierwszy, marcowy wieczór.

Do matury pozostało: 63 dni