Piotra jest już na fejsbuku!
-
No jest, tak wyszło. Prowadzić będzie tam pamiętnik, ale póki co chyba
pozamieszcza stare wpisy. Może nawet wszystkie, jeden dziennie. Co Wy na
to? Chcecie...
Zupa z kukurydzy, ziemniaków i jabłek
-
Jeszcze wczoraj były upały, a ja zamykałam w domu okna przed żarem. Dziś
przez te same okna nad ranem wpada chłód, a ja budzę się z chrypką.
Wielkimi kr...
W tym roku moim świętom towarzyszył mały skandal obyczajowy. Ja i siostra miałyśmy czelność nie stawić się na tradycyjne śniadanie u babci, która zamienia życie naszej matki w koszmar. Moje notowania na rynku matrymonialnym we wsi gwałtownie spadają. Najpierw zaszkodziłam sobie decyzją o pójściu do LO (porządna dziewczyna idzie na kasę do cukierni, a nie się uczy o jakimś seksie drzew, Jezus Maryja!), a teraz jeszcze brak poszanowania tradycji.. Będę musiała pogodzić się z faktem, że nikt mnie tu niestety nie zechce za żonę... Albo oddadzą mnie za 5 prosiaków, a to niska stawka. Kto wie, ten wie.
Za to miło było stawić się na śniadaniu u rodziny w Warszawie. Kocham moje małe kuzynostwo, zwłaszcza jeśli akurat śpią albo pykają na swoich małych laptopach w coś bez dźwięku. Kuzynka ma 6 lat, a kuzynek 4. Oczywiście są sensacją dla całej rodziny- bo zdolne dzieci i tak ryyyyyyysuuuuuująąąąąąą i tak pięknie panie w przedszkolu robią z nimi prace plastyczne i w ooogóle. Pierwszym komunikatem, który usłyszałam od Kuzyneczki było:
-A wiesz, że my będziemy mieli żurek w CHLEBIE??- na ostatnim słowie akcent dumno-sensacyjny-i-zobacz-jacy-jesteśmy-zajebiści.
-Zulek w chlebie!- zawtórował jej Kuzynek.
Miałam chęć przewrócić się ze śmiechu. Założę się, że Winiary znacząco zwiększyło w tym roku obroty piekarni. Już widzę te matki, które ustawiają się w kolejkach po małe, płaskie chlebki:
-Da pan taki chlebek, wie pan, do żurku.
-Krojony?
-Nie, nie. No taki, żeby można tam nalać żurku.
Zonk. Najlepsze jest w tym to, że Kuzyneczka ma apetyt sikorki, a "chleb na zulek" był prawie tak duży jak Kuzynek. Ale ok, nalaliśmy im tego żurku, żeby tylko szorował po dnie, chociaż ja swoim dzieciom nalałabym taką porcję jak na reklamie i kazała wpieprzać, jeśli im życie miłe. Zgodnie z moimi przewidywaniami, młode nie pochłonęły nawet połowy porcji.
Kury dziadka dziękują firmie Winiary za dobrą wyżerę w tym roku <3
Czwartkowe popołudnie w Warszawie. Uroczo i słonecznie, aż się chce kochać świat i ludzi. Można się wreszcie wygrzać na słonku. Na propozycję chłopca "Może wejdziesz na wydział i tam na mnie zaczekasz?" nie ma innej odpowiedzi niż "Nie, kotek, jest tak ładne i ciepło...".
Pół godziny czekania na placu Politechniki. Studenci są fajni, myślę.
Studenci przestają być fajni, kiedy siadają obok mnie, wyjmują browce i odpalają fajki zasnuwając mi przestrzeń falą dymu. Aż mi wstyd było wyciągnąć mój soczek wieloowocowy z torby, a FSM mi świadkiem, że pragnienie paliło mnie potwornie...
Wracając ze wspólnego obiadu przeszliśmy przez plac Politechniki. Większość ludzi była co najmniej lekko nawalona. Kocham ten naród.
Wspominam z rozrzewnieniem pociąg TLK, którym jechałam na wakacje nad morze. Pierwsze samodzielne wakacje, zew przygody, zapach uryny z pociągowego kibla. Yeah. Gorąco. Duszno. Ścisk. I 99% pijanych ludzi. Ale to tak naprutych, że głowa mała.
Dlaczego mamy pić za cyc Nigelli? Bo jest za co. Nie wiem jak Wy, ale ja kocham jej cycki i w ogóle całą Nigellę. Kiedy brudzi sobie łapki mieszając masę czekoladową na następne ciasto, ja i tak myślę o jej biuście.
Idąc Nowowiejską z plikiem kolorowych rysunków tasiemców, spotkałam celebrytę. Z naukowego transu wyrwał mnie zbitek metalicznych zgrzytów. Jakaś kobieta ruszała przy tym ustami, więc wywnioskowałam z tego, że ona mówi do mnie.
Chyba wyglądałam na lekko opóźnioną, bo najpierw przeanalizowałam to jak mówi, potem jak wygląda, następnie co może mówić, a dopiero do dobrej chwili zajarzyłam, że czeka na odpowiedź. Brzmiało to mniej więcej tak:
-Przepraszam paniooo. Nami rządzi Komorowski, a ma rządzić Napieralski i to lepiej bedziee?
Zamrugałam. Spuściłam wzrok i odpowiedziałam: Nie wiem.
-Nie wiesz... ah..
Wstydzę się majestatu. Spotkałam Lady Vader.
*Dwa kroki dalej był Wojewódzki Zespół Publicznych Zakładów Psychiatrycznej Opieki Zdrowotnej współpracujący z WUMem. Zrobiło mi się wtedy nieswojo..
Jadę autobusem, busem właściwie. Pojazd klekoce. Czterech pasażerów, prócz mnie, jedziemy. Brudne szyby, zatęchłe siedzenia. Za oknem migają latarnie, rozświetlając ciemność. Jest pomarańczowo i czarno. Nawet tak nostalgicznie się zrobiło.. Klekocemy dalej.
Kierowca włączył grajmaszynę. Heeej tam, zza czarnej wody, wsiada na koń kooozak młody...
Kurwa, myślę. Dlaczego to tak wygląda. Jak w jakimś hollywoodzkim filmie. Polskie odzwierciedlenie filmowych, hinduskich taksówek. Hej! Hej! Hej, sokoły!
Myślę, nie jest dobrze, Maj. Zupełnie nie jest dobrze. I opieram się o brudną szybę. Sczeźnij w piekle, panie kierowco. Słucham sobie Dust in the wind i myślę, że kijowo jest nie być w stanie dosięgnąć swoich marzeń.
Za moich czasów tematy egzaminów były proste, przystępne i obojętne większości uczniów. Pamiętam, że sprawdzian szóstoklasisty był o morzach i morskich zwierzątkach.
Piękno ogrodów. Świat mórz i oceanów. Bohaterstwo. Przyjaźń. Radioaktywne owady. Ale te owady to już czasy bliższe.
W tym roku tematem był patriotyzm. No kto się tego spodziewał...
Piotr wymyślił temat rozprawki. Ja nie wiem dlaczego był inny, ten świetnie wpisuje się w koncepcję polaczkowatości. "Męczeństwo i śmierć za wiarę. Scharakteryzuj postać wodza, na podstawie informacji z Naszego Dziennika, dzień po katastrofie smoleńskiej".
Maturzystom, którzy piszą rozszerzony polski radzę przygotowywać się do podobnego tematu. Ja sama właśnie liczę kąt nachylenia tego cholernego drzewa...
Poza tym, że jestem posiadaczką bioder o obwodzie 92 cm i ud, które są dość w porządku, mam w szafie dwie pary długich dżinsów. Rurki te są dopasowane do mojej sylwetki przez tycie, chudnięcie, pranie i rozciąganie. Nienawidzę kupować spodni. No piekielnie nienawidzę. Być może dlatego moja szafa powiększa się o kolejne sukienki i spódnice, a stan dżinów pozostaje bez zmian.
Kiedy pierwszy raz zobaczyłam kolekcję dżinsów "stworzonych dla damskich krągłości" w KappAhl, nawet dałam się nabrać. Nazywało się kuriozalnie. Ja wiem, "magic curves", oświeconemu człowiekowi nie powinno się kojarzyć. Ale język ojczysty jest silniejszy ode mnie i nieodmiennie śmieję się widząc na bilbordach modelki o wilgotnych ustach, wielkich oczach i wystających kościach, podpisane siarczystym "curves". Hell yeah.
Stworzenie dla damskich krągłości, okazało się być sporym dodatkiem rozciągliwych tworzyw sztucznych takich jak lycra. Moja dupa wyglądała w nich jakbym przez cały rok miała w domu święta Bożego Narodzenia. Jakby babcia karmiła mnie na śniadanie owsianką ze smalcu. Szybko zdarłam je z siebie i nie włożyłam już więcej medżik kurwesów.
Inspiracją do napisania tego posta jest moja ulubiona reklama serii Levi's curve id. Na czym polega magia tej kolekcji? Na doborze modelek.
Jesteś niezadowolona ze swojego wyglądu? Ciężko Ci dobrać dżinsy?
Masz obfite biodra?
Może trochę tłuszczyku w udach?
Matka klepie Cię po tyłku i mówi, że jest dobry do rodzenia, a babcia prosi, żebyś przestała wpierdalać?
Myślisz, że pomogą Ci w tym wszystkim zajebiste dżinsy Levi's curve id?
Nie są stworzone dla manekinów. Nie dla modelek. Wyprodukowano je dla takich oto, pełnych, kobiecych kształtów:
Najfajniej robi się test na typ sylwetki na ich stronie. Zaznacza się zdjęcia, które są prawie takie same. Trochę na ślepo to robiłam, bo nie widziałam różnicy pomiędzy "wąskie biodra" i "obfite biodra".
Odkąd odstawiłam swoją ukochaną motorolkę nie mam czego słuchać w pociągach. Motorolka był zajebista, mimo, że nie miała dotykowego ekranu, stojaka na napoje ani wbudowanego miecza świetlnego. Kochałam ją miłością sentymentalną i jednocześnie bardzo praktyczną- za przechowywanie moich głupich zdjęć sprzed trzech lat i muzyki, która dawała mi nadzieję.
Nie mam czego słuchać, rzygam chemią, a biologię i fizykę już mniej więcej skończyłam. Więc myślę, żeby nie słuchać pociągowych ekspertów mówiących o świecących japońskich rybach. Wspominam. I zastanawiam się dlaczego wylądowałam tam gdzie jestem i czemu wciąż pałam nienawiścią do otoczenia. Nie to, żeby się nie zmieniało, to już raczej kwestia mojej osobowości.
Odebrano mi moją ulubioną trasę spacerową. Czemu moje widma wszystkie postanowiły iść na ten jeden uniwerek? Przechodząc obok Politechniki spotykam ludzi, których nie chciałabym spotkać.
Kiedy byłam w podstawówce, w drugiej klasie nauczyłam się strasznie kłamać. I to nawet na błahe tematy. Musiałam dostać za to w końcu straszny opieprz, bo potem bardzo długo mówiłam prawdę, nawet jeśli to miało skończyć się dla mnie przykrościami. Zamieniłam się w małego konfidenta.
Teraz, kiedy myślę nad wieloma sytuacjami i podjętymi przeze mnie decyzjami, niejednokrotnie wiem, że należało kłamać. Łgać w żywe oczy i nie patrzeć na interesy innych. Prawda niejednokrotnie jest tym najgorszym.