Jego okiem

Autor: Maj , środa, 15 lutego 2012 17:15

Dziwnym trafem 50 post jest postem o jednej z najciekawszych znajomości, jaka mi się przydarzyła. Piotr, bo o nim mowa, jest u mojego boku osobą niemal nietykalną. Razem zdecydowaliśmy się przypomnieć jak to wszystko wyglądało 4 lata temu. Dziś na moim blogu wersja Piotra.
Moja relacja jest TUTAJ.
Na początek kawałek, który towarzyszył nam tego pierwszego lata.



Nie pamiętam już który to był rok, ale pamiętam że wyrzucałem swoich znajomych na gronie. I wpadła Ona, Paulina. Nie wiem skąd miałem ją w znajomych, ale wiedziałem, że komentowała mi bloga i była mocno nieletnia. Pomyślałem sobie, że na pewno jako moja gruppies się ze mną prześpi więc do niej napisałem. Pisaliśmy bardzo dużo poprzez grono, po kilka wiadomości dziennie. Nie pamiętam ile czasu minęło od napisania do spotkania - ale chyba niezbyt długo.

Na pierwszej randce okazało się, że to całkiem fajna i skromna dziewczynka z Wołomina. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie, była strasznie zestresowana. Padał lekki deszcz, a ja czułem się jak pedofil z władzą w swoich chorych łapach xD. A tak na serio od razu wiedziałem, że jest dowcipna i niezwykła. Z wierzchu trochę zahukany lamus, ale miała tę iskrę którą chciałem z niej wydobyć. Taki błysk w oku, że ma charakter. Że jest wścibska, bez zahamowań i bez strachu. Uwielbiam uwalniać z ludzi zło. A w niej było go dużo. Pamiętam jak poszliśmy żreć do Subwaya czy innej kanapkarni. Sałata i pomidory fruwały jak pojebane w tę i nazad. Jeszcze nigdy z nikim nie żarłem w ten sposób. Byliśmy jak dwa prosiaki. To było przeurocze! Pękła cała krępacja. Za każdym kolejnym spotkaniem żarliśmy. Wulgarnie i prostacko. Naszym konikiem są dworcowe hot-dogi. Ale się tym upierdalamy zawsze.

Ciekawym momentem który nas połączył była długa wędrówka po Białołęce. Nienawidziłem podczas niej Pauliny każdym porem mojego nosa xD Wyobraźcie sobie że jest 9000 stopni i szukacie na jakimś zadupiu bóg wie czego. Masz w kieszeni 2zł które nie starczą nawet na ukraińską prostytutkę, a co dopiero na puszkę coli. W dodatku mój ówczesny przyjaciel tam mieszkał i chcieliśmy sprawdzić u niego mapę, ale kawał z niego pizdy i nie odbierał moich telefonów. Mijały godziny, słońce prażyło, nogi bolały. W dodatku nie było żadnych autobusów, ani nawet tabliczek z nazwą ulic. Umarłem wtedy na nogi, ale pamiętam to do dziś. Wspólne pocieszanie się, wspólne wyzywanie od najgorszych. To łączy.

Nasza historia opiera się też na zazdrości, Pauli zawsze miała jakiegoś badziewnego chłopaka który mnie od pierwszego "cześć" nienawidził. To było przeurocze, bo w sumie poza tym że chciałem ją bzyknąć i zaśmiać się mu w twarz mówiąc co zrobiłem - nie miałem złych zamiarów. Mimo to, ponieważ już możnaby nazwać nasz związek przyjaźnią tolerowałem to w czym się kochała. Najlepsze były te spotkania w 4 oczy, takie miłe a jednocześnie wiedziałem że w nocy wyobrażają sobie jak przypiekają mnie żelazem <3 Ale przecież ja nic złego nie robiłem, wydawałem się po prostu lepszym kandydatem do jej wianka. Każdy kto tak myślał bał się oczywiście słusznie, bo to całkowita prawda. No ale też nie przesadzajmy.

Nikt nigdy jednak mi nic nie powiedział i nie zagroził, a nasza cyniczna przyjaźń rosła w siłę. Nie powiem, że zawsze było różowo - mieliśmy dwie wielkie kłótnie zakończone dość przykrymi konsekwencjami - ale to raczej z powodu tej wielkiej i niezwykłej miłości która jest między nami. Czasami kochaliśmy się za bardzo.

Dziś Paulina jest mistrzem kucharzenia i mistrzem ciętej riposty. Nasze wielogodzinne dialogi na gadu sprawiają że sikam po nogach, a nasze spotkania obwitują wyłącznie w dobrą zabawę. To jest jeden z tych momentów w życiu, że jeśli dziecka nie będzie miała ze mną, to będę chociaż ojcem chrzestnym. Chociaż ona jest lewacką bezbożnicą i pewnie nie ochrzci. Kopałbym za odbieranie mi bycia chrzestnym.

Znajomość z nią jest intrygująca, jedna z nielicznych osób wiedzących o mnie wszystko. Paulina nigdy mnie nie ocenia, i mimo że jest najwredniejszą osobą jaką znam (ten żydowski nos nie ułatwia!) ufam jej nad życie. Taki Marek np. nie zaufa jej nigdy, ale ja wiem że potrafi być zołzą. Dużej części bycia wredną sam jej nauczyłem. Mimo to ufam jej, wiem że między nami jest zupełnie magiczna więź która towarzyszyć będzie nam do końca życia.

W końcu ile osób od zawsze na święta piecze Ci ciastka, śmiecha z Tobą z grubych ludzi i pamięta o każdych urodzinach? To z nią mam związane najlepsze wspomnienia i najlepsze przygody.

Zastanawiam się co nas tak do siebie ciągnie. Czy to że jesteśmy podobni i pozbawieni zasad moralnych? A może to natłok przygód (pamiętna 18-stka w której zabłysnął Marek)? Może pewien prąd seksualny który zawsze gdzieś tam był, ale nigdy go nie wypuściliśmy? Może to kwestia wzajemnej fascynacji i kopiowania siebie, swoich wypowiedzi, ulepszania ich.

Bez niej nie da się żyć.

A JP2GMD.


Przede mną Piotr spotykał się z Angeliną:


A oto i on, pedofil w najbardziej gustownych koszulach z krótkim rękawem:


Serduszko

Autor: Maj , czwartek, 9 lutego 2012 16:10

***
Umieść serca (♥) na swojej ścianie bez żadnego komentarza. Tylko serce. Następnie wyślij tę wiadomość do wszystkich kobiet znajomych. Następnie umieścić serce na ścianie osoby, która wysłała ten komunikat do Ciebie. Jeśli ktoś zapyta, dlaczego masz tyle serc na ścianie, nie odpowiadaj. To jest tylko dla kobiet jako przypomnienie świadomości raka piersi. Dużo miłości i dziękujemy.Rozmowa zakończona


***
Kryteria rodowodowo-kliniczne rozpoznawania raka piersi i jajnika


>Trzy przypadki w rodzinie (diagnoza pewna)


>Dwa przypadki w rodzinie (diagnoza z dużym prawdopodobieństwem)
Dwa raki piersi lub jajnika wśród krewnych pierwszego lub drugiego stopnia w linii męskiej; jeden rak piersi i jeden rak jajnika rozpoznane w dowolnym wieku wśród krewnych pierwszego lub drugiego stopnia w linii męskiej.


>Jeden przypadek w rodzinie (diagnoza z dużym prawdopodobieństwem)

***

Nie dymaj na badanie ginekologiczne, zwiększaj świadomość. Kolejna facebookowa akcja pozwalająca 'pomóc", "uświadomić", "poczuć" zagrożenie nie ruszając dupy sprzed kwejka. Co ten fejsbuk to ja nawet nie. Żal kasy na cytologię lub badanie genetyczne, ale serduszko se wkleję i będziemy miały taki swój facebookowy-koleżankowy-serduszkowy-sekretny event. So sweet. Ile z tych dziewcząt, które wkleją sobie serduszko na tablicę pójdzie dzięki temu na badanie?
Ale wykrycie 8cm kulki w piersi kwalifikującej jedynie do leczenia opóźniającego nieuniknione jest najlepsze, co? I płacz nad wyrzucaniem pięknych, dwudziestoletnich piersi na śmietnik albo marynowanie ich w formalinie dla studentów śmieszków, żeby obejrzeli sobie jak wyglądają zmiany nowotworowe w cycku.
Bo rakiem się nie zaraża. Żeby zachorować na raka potrzeba mutacji w 1 z dwóch protoonkogenów i w genie supresorowym. Każdy ma te geny, w każdej komórce swego ciała. Rak nie bierze się z twardej wody ani z picia z tej samej szklanki. Nie dostaniesz raka dotykając krwi chorej osoby. Nowotworu nie leczy się naświetlaniem kolorowymi lampami ani piciem koktajli z sodą oczyszczoną. Nie pomoże usuwanie grzyba candida, równie dobrze zamiast sody można pić ludwika.
Za to zachorować można w każdym wieku. Od 20-tki po 80-tkę. Dokładne badania pozwalają uniknąć mastektomii lub uratować kawałek piersi. 

Należę do drugiej kategorii wg kryteriów diagnostycznych, ale nie jest to pewne. Nie wiem ile naprawdę było w rodzinie mojego ojca przypadków raka piersi i raka jajnika, ponieważ to są ludzie ze wsi, którzy WSTYDZĄ się mówić o nowotworach. Według nich jest to coś wstydliwego i nienormalnego. Coś, co nie spotyka normalnych ludzi. 

-Ojezu, coś mnie kłuje w piersi ostatnio.. coraz częściej...
-Dlaczego nie pójdziesz z tym do lekarza, babciu?
Zapada krótka, skonsternowana cisza.
-No bo jeszcze mi coś wykryją...

Dzięki nim nie wiem jak często powinnam się badać i czy mam się czym martwić. A to tylko pomogłoby mi w profilaktyce. W tym miesiącu idę na pierwsze badanie, postaram się zrobić sobie nawet testy genetyczne, jeśli będzie taka możliwość. 
I napiszę jak to wygląda. Dla wszystkich tych zabawnych lasek wrzucających sobie serduszka na walla.

Toksyczna miłość

Autor: Maj , czwartek, 2 lutego 2012 20:57

Przeglądając statystyki moich notek na blogu jedna rzecz nigdy się nie zmienia. Najpopularniejsza notka zawsze, od napisania, pozostaje ta sama. Nigdy nie spadła poniżej jakiejkolwiek innej, choć na blogu jest dużo więcej wartościowszych postów... Mowa o notce z przepisem na kurczaka z KFC.
Jak to się dzieje, że tak bardzo uwielbiamy produkty i zwyczaje, które powoli nas zabijają?

Alkohol
Większość z nas ma swoje powody, by od czasu do czasu napierdolić się jak świnia. Czerwienię się, kiedy przypominam sobie swoje największe wpadki z piciem, bo były naprawdę STRASZNE. I nie wątpię, że wszyscy inni też mają podobnie.
Kto jednak oprze się pokusie najebki po zdanym egzaminie? Upierdolonym egzaminie? Urodzinach? Imieninach? Przeprowadzce? Kiepskim dniu? Rozwiązaniu jakiegoś koszmarnego problemu?
Produkcja alkoholu jest dosyć tania, w zasadzie można przyjąć, że 80% kosztu butelki wódki to akcyza. Gdyby nie ona, non stop bylibyśmy napierdoleni jak szpadle, a melanż trwałby w nieskończoność.
Podobnie jest z lekami i substancjami psychoaktywnymi zażywanymi rekreacyjnie oraz z popularnym wśród studentów śmieszków "śmiesznym papieroskiem" oraz ciasteczkami z haszem. Gdyby były legalne byłoby smutniej, ale, że nie są to melanż naprawdę może trwać w nieskończoność xD.
Ci zabawni wysocy chłopcy kupujący opakowania gałki muszkatołowej i soku pomarańczowego..

Papierosy
Ponoć niewiele jest rzeczy bardziej relaksujących niż postkoitalny papieros. Ciężko pisać mi tutaj o tym uzależnieniu, ponieważ sama nie potrafię palić i pewnie nigdy się nie nauczę. Konia z rzędem temu facetowi, który mnie do tego doprowadzi, bo tego poziomu irytacji jeszcze nigdy nie osiągnęłam. W każdym razie, gdyby mi taki delikwent zapalił w łóżku, to szybko by do niego nie wrócił... Ach te dygresje :D.
Sheesha jest smaczna, owocowa i relaksująca. Człowiek czuje się po niej tak miękko i dobrze. Papierosy jednym pomagają zrobić coś z dłońmi, innym ukoić skołatane nerwy, a jeszcze innym rozwinąć się towarzysko na oficjalnym, grupowym papierosku przed uczelnią.
Według "nienałogowego palacza", M.M palenie to:
"Czasem lubię zapalić, zwłaszcza jak mam dłuższą przerwę. Często specjalnie robię przerwę w paleniu na kilka tygodni, bo potem znowu czuję się tak dziwnie jak na początku, a to mimo wszystko było fajne uczucie, choć nie jestem w stanie ci go opisać. Czasem palenie jest formą zajęcia umysłu, kiedy chcę ograniczyć swoją euforię albo kiedy jestem naprawdę zły, papieros działa jak stabilizator emocji(ale tylko wtedy)."
 Nic dodać, nic ująć.

Fast food
Siedząc dziś w KFC i napychając się Twisterem (TAK, JEM ŚMIECI xD) pomyślałam sobie, że w gruncie rzeczy, sieci fast food to potężny biznes, a pieniądze, którymi obracają się niewyobrażalne. ŻADNA restauracja na świecie (nawet Noma!) nie ma dochodów porównywalnych z którymkolwiek lokalem McDonalds.
Nikomu oczywiście nie trzeba uświadamiać, że to żarcie to świństwo i prosta droga do wielu chorób. Wystarczy spojrzeć na tabelę rozpisanych wartości odżywczych w którejkolwiek sieciówce, żeby złapać się za głowę. Dzisiaj dowiedziałam się, że BigMac jest mniej kaloryczny niż Twister :D...
Plan jest prosty: niezbyt duże porcje, tłusto, smacznie, szybko, tanio. Niech wracają po więcej, bo ich na to stać.
Stać ich, wracają, tyją i wcale nie są od tego szczęśliwsi.
A Twister wciąż smaczny.

Kapitalizm sprawia, że człowiek jako jednostka nie jest niczym nadzwyczajnym. Żyjemy w takich, a nie innych warunkach i korzystamy z usług koncernów, które nas zabijają.
Mimo wszystko dobrze wiem, że nadal będę pić i jeść w fast foodach.
No.

Apple leczy chore dzieci

Autor: Maj , środa, 1 lutego 2012 17:42

Na Facebooku trwa wielka batalia ludzi dobrego serca o centy dla dzieci. Chore dzieci. Dzieci trwale okaleczone, oszpecone przez chorobę. Z plamami nowotworu skóry, retinoblastomą, wypływającymi oczami. Ci dzielni ludzie dobrej woli wierząc, że wielkie koncerny zainteresowały się losem jakiegokolwiek noworodka, pchani odruchem wielkiego serca, lajkują i udostępniają zdjęcia umierających niemowląt.

I kiedy po raz pierwszy w ciągu dnia otwieram facebooka i w oczy wgryza mi się pokryta plamami czerniaka dupa małego dziecka, to pierwszą moją myślą nie jest "Ojej, jaki biedny, udostępnię to, żeby dać mu 3 centy".
Moją pierwszą myślą jest "KURWA. Co za ZJEBY."
Bo gdyby ci wielkoduszni dobroczyńcy chcieli naprawdę zrobić coś, dla kogokolwiek, to nie odbywałoby się to takim niewielkim kosztem. Chcesz pomagać? To idź, kurwa, do wolontariatu. Hospicja, domy dziecka i starców czekają na twoje wielkie poświęcenie. Wygodniej jest usiąść w domu na dupie i między jednym, a drugim obrazkiem z kwejka przejąć się losem biednego, islamskiego dziecka z siatkówczakiem.
Swoją drogą, wiecie, że lajkując takie strony dajecie się wkręcić w farmę fanów? Enjoy.

Były już psy z oderwanymi głowami, dupy pokryte czerniakiem, co następne? Więźniowie polityczni? Klikając pomagasz gwałconym na wojnie kobietom?