Jestem Mendelejewem randek

Autor: Maj , poniedziałek, 29 września 2014 21:15

Będąc singlem czasem chodzi się na randki. 
Czy to po wyhaczeniu kogoś na imprezie, czy po długich godzinach spędzonych na rozmowach w Internecie lub przez telefon. Teoretycznie wszystko jest super. Bawiliście się świetnie, on był cudownym tancerzem, ona była taka zabawna i lubicie te same memy. Spotykacie się bez czynników rozpraszających. Jest naga prawda. Widzicie się pierwszy raz bez podniecającej, imprezowej atmosfery, bez alkoholu. I okazuje się nagle, że on nie jest już taki pewny siebie i zawiadacki. Ona ma parę kilogramów więcej niż myślałeś. Oboje wyglądacie inaczej niż tamtego wieczoru, a fotki kłamały. Jego suchary nie są śmieszne, kiedy idzie obok Ciebie. Ona śmieje się jak koń i wcale nie jest to słodkie. 
Co się stało? Wydawało się, że jesteście dla siebie idealni.
Siadasz sobie z kawą na łóżku i myślisz co właściwie poszło nie tak? Nie możesz zarzucić tej drugiej osobie niczego konkretnego, niczego co nie byłoby pierdołą. Opieprzasz się w myślach za drobiazgowość i złe podejście. Biczujesz się, bo znalazłeś jakieś drobne ale. I nagle doznajesz olśnienia. NIE BYŁO CHEMII MIĘDZY WAMI.
W tym momencie, Czytelniku, powinieneś zaliczyć facepalm i profilaktycznie oblać się gorącą kawą za to, jak głupio zabrzmiała ta myśl. Bo czym właściwie jest ta chemia, czy to w ogóle istnieje i jak powiedzieć drugiej osobie, że nie będziecie razem produkować wnucząt Twojej mamie?
Zapytałam dziś użytkowników Twittera czy wierzą w "chemię". Oto ich odpowiedzi opatrzone moimi komentarzami.

I love my friends.

1.
"Myślę, że jak najbardziej istnieje chemia między ludźmi. Jednak na pewno da się bez niej zbudować związek, oprzeć go na przyjaźni."

Zastanawiałam się czy w takim związku seks może być tak satysfakcjonujący jak wtedy, kiedy owa chemia jest obecna. Kiedy nie ma tego dzikiego pożądania, a jest jedynie przyjacielska miłość. Otrzymałam odpowiedź:

"Oczywiście, że nie. Jednak z doświadczenia wiem, że czasami taka stabilność jest dla ludzi lepsza."

Czy można zbudować związek oparty jedynie na wzajemnej czułości i przyjaźni? Owszem. Nawet seks takich par może być udany, jeśli w ogóle istnieje, bo znam również białe pary (mniej lub bardziej zadowolone z tego faktu). Jednak niestety w takich relacjach często dochodzi do nadużyć- kiedy jedna lub obie osoby budują swoją tożsamość i poczucie własnej wartości na partnerze. Zakrawa to na emocjonalne pasożytnictwo. Czy w tych związkach nie tęskni się za namiętnością? Tęskni się. I właśnie dlatego może dochodzić w nich do zdrad, tak jak pisze osoba nr 2.

Oh, hello Mr Darwin.

2
"Chemia istnieje. Dlatego są zdrady, jednorazowe numerki. Nie potrafimy się oprzeć fizyczności. Chemia to geny. Szukamy osób, które zagwarantują zdrowe geny naszym dzieciom. Zdrowe, czyli inne od naszych. Dlatego chemia to czysty instynkt."

W podobnym tonie utrzymana jest kolejna wypowiedź.

3.
"Chemia istnieje, ale to nic innego jak feromony, które przyciągają, np. jeśli chodzi o kobietę w zależności od dnia cyklu, działa na nią inny zapach. I da się bez tego czynnika spokojnie budować związek, bo chemia szybko mija, a oksytocyna rządzi trwale :D"

Mamy tu dwie łączące się teorie biologiczne, czyli coś, co lubię najbardziej. Podobnie jak inne ssaki, gady czy płazy mamy w jamie nosowej specjalny narząd, który jest znany jako narząd lemieszowo-nosowy. Lubię myśleć o nim jak o lokalizacji ludzkiego pożądania, choć jego rola w komunikacji między osobnikami Homo Sapiens nigdy nie została udowodniona. U innych zwierząt pełni on funkcję receptora feromonów, czyli związków chemicznych odpowiedzialnych za przeróżne komunikaty. Nam feromony kojarzą się głównie z pociągiem seksualnym, i fakt, są również takie ich rodzaje, które odpowiadają za zwierzęcy "podryw".
Istnieje teoria, że ludzie potrafią w pewien niezbyt jeszcze poznany sposób rozpoznać osobnika z optymalnym dla przyszłego wspólnego potomstwa zestawem genów. Taki potencjalny partner automatycznie staje się dzięki swemu zapachowi, czy też "aurze" bardziej dla nas pociągający. O jakie geny chodzi?
Oczywiście o takie, które umożliwią naszym latoroślom przeżycie, czyli o geny odpowiedzialne za powstanie układu immunologicznego. Przede wszystkim chodzi tu o różnorodność potencjalnych fenotypów cząsteczek MHC, które w naszym organizmie zajmują się prezentowaniem ludzkich antygenów na powierzchniach rozmaitych komórek. Są to białka kluczowe dla reakcji odpornościowej różnych typów. Problemy z ich syntezą prowadzą do ciężkich niedoborów odporności kończących się przedwczesną śmiercią.

Teraz przejdę do ogólnego omówienia słynnych hormonów miłości i przywiązania- oksytocyny i dopaminy. Wasze mózgi zostają nimi zalane po orgazmie. W skrócie- oksytocyna jest odpowiedzialna za skurcze mięśniówki, tak przy orgazmie, jak i przy porodzie czy karmieniu piersią. Ma rolę w promowanie uległości i, co ciekawe zarówno zaufania jak i zazdrości. Dopamina z kolei ma swój udział w tłumieniu bólu (więc seks na ból głowy jak najbardziej!) i odczuwaniu przyjemności. Rozregulowanie układu dopaminergicznego jest obserwowane w depresji. Czasem określa się tę substancję mianem "hormonu przywiązania". Istnieją teorie, że dopamina bierze udział w kształtowaniu trwałych relacji międzyludzkich.
Tak więc kiedy po namiętnej nocy czujecie się jak naćpani, to teraz już wiecie, że tak. Jesteście naćpani. I prawdopodobnie wcale nie spotkaliście miłości swojego życia, tylko jesteście chwilowo niepoczytalni.

A co jeśli sami kiedyś usłyszeliście, że nie ma między Wami, a Waszym crushem chemii? No wiecie, powietrze parzyło, a woda wokół osiągała temperaturę wrzenia, a tu nagle pada tekst: no wiesz, nie ma tego czegoś?

Zostańmy przyjaciółmi

4.
"IMHO tzw. chemia to wymówka, którą można zastosować kiedy nam się nie chce starać albo nie umiemy komuś powiedzieć, że jest dla nas nieatrakcyjny. Znaczy no, to nie jest jakieś mistyczne coś, po prostu z pewnych względów chcesz iść z kimś do łóżka albo nie. Czy to wygląd czy inteligencja. Różne rzeczy mogą się spodobać w drugiej osobie. Czasem ładnie pachnie, czasem ma ładne oczy, czasem imponuje ogarnianiem życia,a czasem po prostu zgrywacie się poziomem czułości, w sensie odpowiada ci ze jest silny i zdecydowany albo delikatny, zależy co lubisz. 
Pierdolimy, ze jest jakaś "chemia", żeby nie powiedzieć: jesteś brzydki, śmierdzisz, jak mnie trzymałeś to bolało, a nie jarało, jesteś tępy."


5.
""Chemia" w związku istnieje jako związek frazeologiczny "brakuje chemii" [w domyśle 'między nami'],kiedy jedna ze stron chce popukać na boku. Samo określenie "chemia" już wali ściemą. Albo się do kogoś pasuje albo nie. Związek to nie Tablica Mendelejewa."

Kto z nas nie zakończył kiedyś znajomości po prostu zrywając kontakt? Może zdarzyło Wam się posłać jeden z Nieśmiertelnych Tekstów w stylu "Zostańmy przyjaciółmi" czy "Nie jestem jeszcze gotowy na poważny związek"? Podpierając się brakiem chemii możemy zgrabnie, choć dość żenująco wymigać się z niesatysfakcjonującej nas relacji. Czy to uczciwe czy nie, to już zostawiam Wam.

Zsyntetyzujmy wnioski

Dostałam wiele odpowiedzi na moje pytanie. Część osób twierdziła, że chemii w ogóle nie ma, część, że owszem, istnieje i bez niej żaden związek nie przetrwa na dłuższą metę, a inni, że nie jest ona wymagana. Że są inne komponenty- psychologiczne, społeczne, ekonomiczne, które tę chemię mogą zastąpić. Coś jest na rzeczy moi państwo. A do Was należy decyzja czy warto spróbować wiązać się z kimś, na widok kogo nie ma się ochoty zerwać z niego ubrań i rzucić się z nim w najbliższe krzaki.

Dla mnie chyba niemożliwe jest zbudowanie czegokolwiek bez chemii z drugą osobą. Jeśli chcecie dzielić się swoimi przemyśleniami na ten temat, to zapraszam serdecznie.





0 Response to "Jestem Mendelejewem randek"

Prześlij komentarz