Krew i wymioty w dziewczęcej oprawie

Autor: Maj , środa, 26 stycznia 2011 23:00

Podczas pierwszych reklam pomyślałam sobie "O, super. Oprócz nas w rzędzie siedzą tylko dwie osoby. Zapowiada się zajebisty seans, bez siorbania, popkornów i esemesujących dwunastek".
Ze dwie reklamy później miejsca obok nas zajęły cztery chichoczące szesnastki. Każda miała michę nachos z sosem o świdrującym nozdrza zapachu i kubeł pepsi. Przeżegnałam się, a siedząca najbliżej mnie dziewczyna wyciągnęła samsunga omnię i zaczęła napierdalać mi światłem po oczach, bo sms-owała. Reszta kina była prawie pusta. Kocham ludzi, którzy koniecznie chcą siedzieć obok innych istot żywych, którym mogą uprzykrzyć życie. Ale nie o tym dziś.

Byłam z chłopcem na "Black Swan". Nie zdradzając fabuły filmu- jeśli się zastanawiacie czy obejrzeć, zróbcie to koniecznie. Cała widownia bardzo szybko pogrążyła się w ciszy, która trwała aż do pierwszych minut napisów końcowych. Zdecydowanie film jest.. niezwykły. To jeden z tych, które stają się trwałe. Dla mnie już zajmuje miejsce w jednym rzędzie z takimi produkcjami jak "Chicago", choć to może inny gatunek i inna tematyka. Mam na myśli, że ciężko zapomnieć jego klimat.
Obawiam się niestety, że historia Niny nie będzie przestrogą. Nie wnikam w to, czy reżyser chciał, by rzeczywiście nią była, ale nie sądzę też, by w jego wizji film miał być inspiracją. A dam sobie rękę uciąć, że za dwa, trzy miesiące "Black Swan" będzie ulubionym obrazem dziewcząt z zaburzeniami odżywiania. Szczególnie tych, dla których destrukcja własnego ciała ma podłoże w złych kontaktach z matką i pragnieniu perfekcji. Nie od dziś wiadomo, że dziewczęta z zaburzeniami odżywiania mają niskie poczucie własnej wartości. Pragną być idealne, osiągnąć perfekcję. Dopóki jej nie dotkną, nie są warte niczego poza cierpieniem. Żeby zapomnieć na chwilę o własnej beznadziejności, inspirują się zdjęciami, muzyką, książkami. A tu proszę, idealna historia. Młoda, piękna, perfekcyjna baletnica. Doskonale tańczy, nienagannie się ubiera. Ma stały plan dnia, jest sumienna, obowiązkowa i wszyscy są z niej dumni (no, przyjmijmy). Wkłada tytaniczną ilość pracy w ćwiczenia, odmawia sobie przyjemności z posiłków, co owocuje figurą hmm.. baletnicy. Widoczna jest każda kość, wszystkie żyły, prześwity, drobne naczynka. Biustu brak. Siedziałam w fotelu i myślałam "Boże. Chcę tak wyglądać. Z jednej strony to pociągające, a z drugiej chore.".
Dodatkowo, superambitna bohaterka realizuje marzenia swojej matki. Żyje w ciągłym stresie, który odreagowuje zmuszając się do wymiotów. Dziewczyna z zaburzeniami odżywiania myśli w takim momencie "Łał. Jest idealna, a robi to co ja. Też potrafię to osiągnąć.". Nawet jeśli to tylko filmowa postać, zawsze można uznać, że przecież chodzi o figurę Natalie Portman. A za nią jest już Keira Knightly, Audrey Hepburn itp..
Nie ważne jak kończy się opowieść o łabędziu. To nie ma znaczenia. Liczy się fakt, że wykreowano bohaterkę, którą można opacznie wtłoczyć w chorą głowę i nazwać wzorem.
Myślę o tym i szkoda mi trochę.

5 Response to "Krew i wymioty w dziewczęcej oprawie"

hordker Says:

To przykre, ale tak działa dobór naturalny, biedne dziewczynki pójdą się zaćpać, zagłodzić, nie wiadomo co jeszcze, jest szansa, że w puli genów zostaną te lepsze ;p
Dla mnie Natalie to jest cały czas Padme Amidala. Była jednak tak dobra, że podczas filmu nabrałem na jakiś czas wątpliwości. Próbowałem dostrzec jej piersi ale oprócz wystających sutków nie udało mi się nic znaleźć. (ok, ok, ktoś w filmie znalazł, ale jak dla mnie to był jakiś przekręt).
To jest dobry film jeśli chcecie iść z dziewczyną do kina. Niektóre sceny potrafią ruszyć, ale nie będę spoilerować. Idźcie do kina bo warto.

Katarzyna S. Says:

Czytałam, że Natalie Portman żeby przygotować się do roli przez rok jadła tylko migdały i marchewki.

inny niż wszyscy Says:

A ja wczoraj byłem na Megamocnym i może nie było krwi i masturbacji, ale ponieważ z Agatą nie mamy wielkich mózgów, a razem są jeszcze mniejsze - beczeliśmy ze śmiechu jak niemowlaki - serdecznie polecam ten film.

Zaśmierdziało mi Majową "epiką", ale nie dam się jej porwać. Gdzie Wy dzieciaczki macie w kinach pepsi? ;>

antonina zuzanna Says:

Na mnie ten film zrobił duże wrażenie. Reżyser "Requiem for a dream" trzyma poziom. Również w aspekcie atmosfery wszechogarniającej psychodeli.

Maj Says:

W złotych? Chociaż to mogła być cola.. już sama nie wiem. Nie piję w kinie <3.

Prześlij komentarz